poniedziałek, 24 marca 2014

Zupa z marchewki.

Składniki:

500 g marchewki
1,2 l rosołu lub wywaru z jarzyn
1 duża cebula
2 łyżki masła
cukier, sól

Marchewkę obrać, opłukać, pokroić na cienkie plasterki, obgotować we wrzątku (5 min), osączyć i podsmażyć na rozgrzanym maśle. Dodać grubo pokrojoną cebulę i sól. Zalać rosołem i gotować przez 25 minut na małym ogniu. Przetrzeć przez sito, doprawić solą, cukrem i raz zagotować. Podawać z makaronem lub z ryżem.
To by było na tyle jeśli chodzi o przepis*

Zacznę od rosołu. Każdą zupę zaczynam od ugotowania bazy czyli rosołu. Jestem leniwa i nie chce mi się codziennie albo co drugi dzień (trzeci, zależy na ile wystarczy poprzedniej zupy albo czy w ogóle wyjdzie) skrobać marchewki, pietruszki, pora, cebuli i selera. Litości!
Poszłam po rozum do głowy i średnio raz na miesiąc psuję sobie dzień skrobaniem, płukaniem hurtowych ilości warzyw. Krojeniem ich na mniejsze części i pakowaniem do woreczków a później do zamrażarki. To samo robię z mięsem na rosół. Ilość mięsa potrzebna na ugotowanie jednego gara zupy ląduje w woreczku i do zamrażarki.
Gdy przychodzi czas katuszy…hmm.. gotowania znaczy, to wyciągam po jednym worku z różną zawartością (warzywa- jeden worek, mięso- drugi worek) i ładuję do wrzącej wody. Z przypraw używam pieprzu czarnego.  I tak powstaje moja baza. Do tej zupy nie wrzuciłam do bazy marchewki  z woreczka i jak już całość się podgotowała to przelałam przez sitko zawartość i jeszcze raz do gara ale już z samym mięsem, bez warzyw.

Zupa z marchewki zainteresowała mnie bardzo po tym jak nie wyszedł mi barszcz czerwony (Młoda odmówiła jedzenia, Małż z grzeczności zjadł talerz a na resztę co została spuszczam kurtynę milczenia). Nie byłabym sobą gdybym zrobiła coś ściśle wg przepisu. Nie miałam dużej cebuli to użyłam dwóch małych. Nie używam soli kuchennej tylko morskiej a i tak bardzo rzadko bo głównie gotuję dla Młodej. Tutaj użyłam dosłownie 4 okruszeczków. I tak jak nie używam cukru to wrzuciłam płaską, najbardziej płaską jaką tylko się da łyżeczkę do herbaty cukru brązowego. I nie wiem ile wrzuciłam masła bo na oko wrzucałam ale tak na moje oko:) wyszło trochę więcej niż 2 łyżki.
W przepisie stoi, że ugotowane w rosole warzywa trzeba przetrzeć przez sitko. WTF? Ale no dobra, skoro w przepisie jest jak wół "przetrzeć przez sitko" to wygrzebałam jakieś sitko, zaczęłam przecierać i….. rozum mi wrócił. Wyciągnęłam blender i całą zawartość potraktowałam urządzeniem. Czy ja mam czas bawić się w przecieranie warzyw przez sitko? Nie mam czasu. I przy okazji jak tak szalałam z blenderem to i mięsko też zmiksowałam na papkę. A już się głowiłam co z nim zrobić.
W przepisie jest żeby podawać zupę z makaronem lub z ryżem. Wybrałam ryż i o mało nie zjarałam zupy. W przepisie jest żeby po przetarciu przez sitko jeszcze raz zagotować zupę. Wymyśliłam, że wtedy wrzucę ryż i się ugotuje przy okazji. Jakoś nie przyszło mi na myśl, że zupa już praktycznie jest gotowa a ryż trzeba gotować ok 15 min….. Radzę ugotować ryż oddzielnie i nie powtarzać mojego błędu. Zdążyłam w ostatniej chwili bo ryż zaczął już przywierać do dna garnka.

Koniec końców zupa wyszła taka dobra, że mi kopara opadła a dziecko zjadło dwa czerpaki bez gadania.

Bazylia uświetniła fotografię swoją obecnością. Bardzo jej dziękuję za przybycie :)
Smacznego życzę jeśli ktoś się zdecyduje na ten przepis.


Do miłego!


*"Kuchnia polska- dania na każdą okazję" Przegląd Reader's Digest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz